Lista przebojów tekstow właścicieli psów

 Tekst ten oryginalnie napisałem w 2016r, podczas kolejnej leśnej przygody z czworonogiem, a właściwie z jego właścicielem. Z dzisiejszego doświadczenia wynoszę wyłącznie dumę. Tak dumę. Że przez całe 90" interakcji z czworonogiem, nie powiedziałem właścicielce ani słowa. Po prostu stanąłem i czekałem aż bydle przestanie na mnie skakać, szczerzyć zęby i ujadać. Teksty właścicielki spływały po mnie. A na koniec i ona się zreflektowała, bo mnie przeprosiła. Czy inaczej bym zareagował, jakby nie było to 15" roztruchtania, a jeden z odcinków zabawy biegowej. Zapewnie inaczej. Po prostu bym odparł atak... atakiem.

moi sąsiedzi mają zajebiste psy! Ale dlatego, ze to zajebiści sąsiedzi ;)


Felieton ten dedykuję wszystkim właścicielom psów spacerującym po lasach dookoła Olsztyna.

Na początku rachunek sumienia: zdarzało mi się podczas treningu w czasach zawodniczych kopnąć psa, który nie sprawiał wrażenia, że chce się ze mną zaprzyjaźnić, a raczej polował na moje nogi. W latach 80-tych nie było tak restrykcyjnych przepisów związanych z „wyprowadzaniem” psów na spacer do lasu. Obecnie (jeśli się mylę, proszę o korektę) istnieje nakaz wyprowadzania psów na smyczy. Dzisiejsza sytuacja z mojego treningu biegowego może zakończyć niektóre moje przyjaźnie na facebooku, ale na biegnące w moją stronę samopas czworonogi reaguję alergicznie. Pies, jak to pies, durniejszy od człowieka, ale niektóre teksty właścicieli każą mi się zastanowić nad tą tezą.

Dlatego przedstawiam Państwu moją subiektywną listę przebojów tłumaczeń właścicieli czworonogów, z którymi miałem kontakt w ciągu ostatniego roku:

Miejsce 5. „On jeszcze jest młody i chce się bawić”

Gdy słyszę coś takiego, zastanawiam się, jak zareaguje właściciel, do którego podbiegnę i zacznę mu skakać na plecy, brudzić ubranie i powiem: wprawdzie młody nie jestem, ale też chcę się pobawić.

Miejsce 4. „On się musi wyszaleć”

Kiedy słyszę ten tekst, zadaję sobie pytanie czy ludzie te smycze mają dla ozdoby, z powodu przepisu, czy dla jaj. Bo jeśli potrzeba wyszalenia się pieska jest ważniejsza niż przestrzeganie prawa i/lub mój komfort to chyba pomyliły się priorytety.

Miejsce 3. „Spokojnie, on nie gryzie”

Bieganie po asfalcie jest dla mnie bieganiem drugiej kolejności wyboru. Od zawsze biegam w lesie i uważam, że bieganie po miękkim jest podstawą. Nierzadko są to treningi tempowe w okolicach prędkości progowych (zabawa, przebieżka, fartlek, BC3). Gdy widzę więc biegnącego w moją stronę na tzw. kolizyjnej pieska – i nie ma znaczenia, czy ma on obnażone zęby, szczeka, merda ogonem, czy cokolwiek innego – i jednocześnie słyszę z odległości 15 metrów „proszę się nie przejmować, on nie gryzie”, to dziwnym trafem 9/10 takich sprintów w moją stronę kończy się albo koniecznością ustąpienia przeze mnie, albo kontaktem tego pocisku z moimi nogami. I za każdym razem wtedy przypominam sobie, jak to na jednym treningu mój kolega nie zszedł z drogi i skończyło się to poważną kontuzją uniemożliwiającą mu start w zawodach, do których szykował się przez ostatnie 6 miesięcy. Nie była to rana kłuta, ani cięta (przecież piesek nie gryzie), ale poważnie naciągnięcie mięśnia dwugłowego.

Miejsce 2. „Trzeba było nie biec”

Drugi z najbardziej absurdalnych tekstów jakie słyszę, bo właściciele mają chyba wyobrażenie, że to my biegnąc po lesie jesteśmy agresorami, którzy straszą ich biedne pieski. Nie ukrywam, że mojej facjaty można się przestraszyć, ale jeśli piesek byłby trzymany na smyczy, to właściciel mógłby otoczyć go opieką (utulić, obronić), a tak, to piesek musi bronić się sam przed napadem wielkiego zwierza humanoidalnego..

Miejsce 1. „O co panu chodzi, on jeszcze pana nie ugryzł”

Przebój nad przeboje. Historia z dzisiaj, kiedy to po obaleniu mnie przez sympatycznego, ale mało przyjemnego w kontakcie psa rasy nieznanej, na pytanie, dlaczego pies nie jest na smyczy, usłyszałem taką właśnie odpowiedź. Super logika. Znaczyłoby, że gryzienie jest właściwie w standardzie usługi. Idąc tym tropem zastanawiam się, jak powinna wyglądać moja adekwatna reakcja w tzw. standardzie, jeśli alternatywą byłoby kopnąć gościa w d*pę za jego bezmyślność.

Nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem posiadania psów, są mi kompletnie obojętne. Jeśli jednak ich właściciele są głupsi niż one, bo wnioskuję, że psy nie znają norm prawnych, to proszę mi wybaczyć z góry, ale zarówno jednego i drugiego w takiej sytuacji traktować będę jako potencjalnego wroga. W palecie środków prewencyjnych są: ostrzeżenie ustne, bluzg, noga lub kij, te dwa ostatnie w przypadku chęci zapoznania się pieska ze smakiem mojego achillesa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Monte Gordo, mój drugi sportowy dom